Mój piąty kryminał pt. "Rewers" ukaże się w księgarniach już 25 marca 2025 r..
Już teraz go zamówić na np.: Tania Książka (link), Empik (link), Smak Liter.pl
Natomiast przedpremierowo możesz zapoznać się z fragmentem "Rewersu", a dokładnie jego prologiem. Jest to jeden z mocniejszych akcentów w kryminale. Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
Dajcie znać w komentarzu lub na Facebooku czy Instagramie oraz jeśli możecie to udostępnijcie u siebie link do prologu :)
PROLOG
Łódź, 21 listopada 2010
Przytrzymał ręką drzwi wejściowe do pomalowanego na biało bloku mieszczącego się na ulicy Gdańskiej. Następnie delikatnie wycofywał ją, aż usłyszał charakterystyczny dźwięk zamkowych zapadek. Uśmiechnął się zadowolony. Sforsował pierwszą przeszkodę niemal bezszelestnie, nie napotykając na jakikolwiek problem.
A przewidywał ich kilka. W końcu budynek wzniesiono w centrum Łodzi obok jednej z głównych ulic. Wzdłuż niej znajdowały się newralgiczne miejskie punkty. Od popularnego Zielonego Rynku po szpital Wojskowej Akademii Medycznej czy centrum konferencyjnotargowe EXPO.
W związku z położeniem Żeromskiego, bo taką nazwę nosiła ulica, wkalkulował spotkanie przypadkowych osób. Świadków, których wolałby uniknąć. Wszystko dzięki porze roku i charakterystycznej dla niej pogodzie. Mimo że przez długi czas panowała prawdziwa złota polska jesień, natury nie można było oszukać. Ranki w drugiej połowie listopada dobitnie to pokazywały. Zimno, ledwie kilka stopni powyżej zera, i lodowaty wiatr wdzierały się bezlitośnie pod niezbyt grube ubrania ludzi śpieszących się do pracy.
Dlatego przygotował czarną bluzę z szerokim kapturem oraz kurtkę z wysokimi połami. Nie było szans, żeby ktoś go rozpoznał. Na jego korzyść działała również wczesna niedzielna godzina. Tuż przed pierwszą ranną falą pośpiesznie ubranych i zaspanych osób, wyrażających na każdym kroku niechęć wobec wypełnionych pęcherzy swoich czworonogów. Spacerowali zwykle wzdłuż ulicy Gdańskiej, gdzie znajdowało się o wiele więcej zielonych miejsc do nawożenia ekskrementami.
Na szczęście dzisiaj nie spotkał nikogo. Odczytywał to jako znak od losu, opatrzności czy innej siły wyższej. Przyzwolenie i pomoc w realizacji drobiazgowo opracowanego planu, który rozpocznie za kilka chwil.
Zastygł w bezruchu, wytężając słuch. Kompletna cisza. Żadnych, choćby najmniejszych szmerów zwiastujących nagłe otwarcie drzwi i pojawienie się niespodziewanego kłopotu. Odczekał jeszcze kilka sekund i ruszył ostrożnie po schodach. Praktycznie bezszelestnie pokonał dwa piętra, stając przed masywnymi drzwiami ze złotą dziesiątką.
Zaczerpnął głęboko powietrza i przystawił ucho do framugi. Nie usłyszał żadnego dźwięku. Wsunął rękę do kurtki. Wyciągnął dość płaski, ząbkowany klucz. Uniwersalny, do dwóch zamków. Cud techniki dla wygodnych.
Zdobył go trzy tygodnie temu w dziecinnie łatwy sposób. Wystarczyły na wpół przymknięte drzwi podczas spaceru ze śmieciami. Banał. Podobnie jak trzymanie zapasowych kluczy w wyeksponowanej szufladzie w jedynej komodzie w salonie.
Dlaczego zabrał jej klucze? Wtedy jeszcze nie wiedział, ale bardzo dobrze znał właścicielkę mieszkania. Był niemal pewny, że nie cofnie się przed niczym. Nie pomylił się, a ostatnie wydarzenia przelały czarę goryczy.
Czy jesteś gotów? – usłyszał pytanie w swojej głowie. Od dawna znał odpowiedź. Nic ani nikt go nie powstrzyma. Prawda o nim nigdy nie wyjdzie na jaw, lecz prawda o innej osobie wypłynie szerokim strumieniem.
Spojrzał uważnie na przedmiot i rozpoczął drogę bez odwrotu. Włożył klucz do górnego zamka i delikatnie przekręcił. Nacisnął klamkę, a zaciemnione mieszkanie stanęło przed nim otworem.
Bezszelestnie zamknął drzwi i zlustrował przedpokój. Pomalowany na pomarańczowo, z dużym lustrem po prawej oraz drewnianym wieszakiem z szafką na buty po przeciwnej stronie. Najbardziej interesowało go na wpół przymknięte wejście do pokoju mieszczącego się na samym końcu korytarza. Sypialnia.
Ruszył zdecydowanym krokiem. Przystanął tuż przy ciemnoszarej opasce i włożył prawą rękę do kieszeni kurtki. Następnie wkroczył do kilkumetrowego pokoju z dużym łożem małżeńskim. Na nim na wznak leżała kobieta otulona gęstymi blond włosami, sięgającymi aż do połowy pleców. W świetle brzasku dojrzał jeszcze obcisłą białą koszulę nocną podkreślającą obfity biust.
Na więcej nie pozwolił mu usłyszany oddech. Jeszcze przed chwilą głęboki i spokojny, teraz zamienił się w niemal niesłyszalny. Wiedział, co to oznacza, a na potwierdzenie nie musiał długo czekać.
– Jednak przyszedłeś – powitała go słodkim głosem. Gdyby nie znał tej kobiety, uwierzyłby w jej radość. Jego wprawne ucho wyczuło fałsz.
– Jak mógłbym nie być przy mojej ukochanej? Zwłaszcza w takiej chwili – odparł w taki sam teatralny sposób. Jego głos podszyty był ironią. Musiał odegrać pewną rolę, aby mu uwierzyła. – Szczególnie po tym, co mi wysłałaś.
– Jestem w desperacji, ponieważ życie naszego dziecka jest zagrożone – wytłumaczyła, kładąc rękę na pod brzuszu.
– Dlatego jestem. Pozwól, że najpierw zrobię to, co podczas naszej pamiętnej nocy.
W odpowiedzi kiwnęła ochoczo głową. Gołym okiem było widać, że słowa mężczyzny sprawiły jej wielką przyjemność, mimo że całkowicie ją zaskoczyły.
Nie czekała dłużej, tylko odrzuciła kołdrę, podciągając koszulę nocną. Odwróciła się, wypinając w jego kierunku. W tym samym czasie pozbył się części ubrań. Ich akt był z rodzaju tych, jakie lubił najbardziej. Analny.
Gdy skończyli, wiedział, że osiągnął swój cel. Zaufała mu. Czuł na plecach jej wzrok, kiedy zakomunikował, że idzie po wodę. Domyślał się, że rozmyślała o kolejnych miesiącach ich wspólnego życia. Wrócił nieśpiesznie i zastał ją siedzącą na łóżku plecami do wejścia. Podszedł do niej bezszelestnie, wywołując gęsią skórkę na szyi kobiety. Subtelnie pocałował ją, szepcząc:
– Przyjmij jeszcze ten ostatni całus.
Szybki ruch ręką wzdłuż jej szyi kompletnie ją zaskoczył. Tak samo jak ostrze noża przecinające skórę, mięśnie i ścięgna. Krew zalewała ciało, pościel i skapywała na panele. Kobieta próbowała zatamować krwawienie, lecz nie miała szans. W ostatnim tchnieniu przesunęła ręce na brzuch. Chciała obronić swoje czteromiesięczne maleństwo, dla którego ratowania została przykuta do łóżka. Wszystko na nic. Morderca śmiał się drwiąco, zadając kolejne ciosy nożem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz