Atak krwiożerczych zombie podczas festiwalu muzyki. Straszne? Owszem, ale czy można stworzyć taką fabułę, że zamiast drżeć pod kocem podczas czytania książki, będziemy uśmiechać się z realiów poprzedniego i ówczesnego ustroju? Trudne, prawda? Jednak możliwe, co udowodnił znany wszystkim Dariusz Dusza w „komediowym” horrorze pt. „Zombie Fest”.
Tytuł:
Zombie Fest
Autor:
Dariusz Dusza
Ocena:
9/10
Kiedy otrzymałem książkę do recenzji,
pojawiły się we mnie pewne obawy. Czy fabuła książki będzie ciekawa? Horrory
bardzo lubię, komedię nieco mniej, ale połączenie tego i tego, opartym na ataku
krwiożerczych zombie jakoś do mnie nie przemawiał.
Jednak jak głosi przysłowie: „Nie oceniaj
książki po okładce”. I właśnie tak było w tym wypadku. Dariusz Dusza stworzył
tak ironiczną, a zarazem straszną historię, że nie sposób było się oderwać.
Akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Głównej, czyli 1985 r. w zacnej
miejscowości Trupieszów (jakże pasuje nazwa) oraz we współczesnych czasach, w
postaci wywiadów z różnymi świadkami wydarzeń w mieście.
Festiwal muzyki z kapelami gorszymi i
lepszymi, zbiorowisko różnych subkultur na jednym miejscu. Większość pijanych,
na odlocie różnych używek (m.in. klej czy kwas) oraz obecna rozwiązłość. W tym
konglomeracie spotykamy głównych bohaterów – zespół Pokój 101 w osobach Janka,
Fryderyka, Arsena i Mikrego. Bardzo szybko dołączają do nich Anka i Jolka.
Czas oczekiwania na koncert mija
beztrosko. Taka cisza przed burzą, do której dochodzi pod czas ich występu. O
jaką burzę chodzi? Nie atmosferyczną, tylko zombiokalną. Dochodzi do ataku
zombie na wszystkich uczestników festiwalu. Żywe trupy gryzą, przeżuwają i
konsumują swoje ofiary. Następie atakują dalej. Ponadto, ugryzieni szybko
przemieniają się w potwory.
Skąd się wzięły? Przecież nie z kosmosu.
Tajny wirus wymknął się spod kontroli władzy ludowej. Przyjaciele muszą
uciekać. Co nie jest wcale łatwe, ponieważ zombiaki opanowują wszystko.
Rozgramiają nawet wyszkolone w pałowaniu oddziały ZOMO.
Jedynym ratunkiem jest ucieczka z miasta.
Tylko że wojsko otoczyło miasto z
rozkazem strzelania do wszystkich…. Czy chłopakom i dziewczynom uda się
uciec? Może… może nie wszystkim, morze żywych trupów będzie ich ścigać.
Dariusz Dusza w „Zombie Fest” bardzo
humorystycznie ukazał poprzedni ustrój, postępowanie ludzi, sytuację,
gospodarczą oraz polityczną. Natomiast na oklaski zasługuje płaszczyzna
współczesna. Każdy z udzielających wywiad jest reprezentantem obecnego problemu
społecznego, od bezrobocia, po współpracę z SB księży. Ironia, humor,
codzienność. Uśmiech nie schodził z twarzy. Gratulacje!
Dziękuje
wydawnictwu Editioblack za egzemplarz i możliwość recenzji.
Moje poprzednie posty:
O zombie w takim wydaniu jeszcze nie czytałam, zainteygowales mnie tą książką 😉
OdpowiedzUsuńCieszę się :-)
UsuńOjej, zupełnie nie moje klimaty, ale na pewno wielu osobom się spodoba
OdpowiedzUsuńJeju, aż mi się cała twarz cieszy na samą myśl o takiej fabule. Kocham czarny humor i dziwne połączenia!
OdpowiedzUsuńO to polecam :-)
UsuńŚwietnie się zapowiada. Skoro uśmiech nie schodzi z twarzy to musi się bardzo dobrze czytać!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ciekawa recenzję. Tym razem jednak chyba książka nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńOch nie, zombie to jednak nie moja bajka;)
OdpowiedzUsuńNiby fajnie, a jednak za bardzo mi to działa na wyobraźnię, nie zasnelabym 😂
OdpowiedzUsuńNie straszne :-)
UsuńBrzmi zachęcająco, ciekawe czy i mnie wciągnie.
OdpowiedzUsuń