niedziela, 10 listopada 2019

Jak nie dać się, pożreć zombie, a przy tym naprawdę się ubawić? – Dariusz Dusza „Zombie Fest” [Recenzja]


Atak krwiożerczych zombie podczas festiwalu muzyki. Straszne? Owszem, ale czy można stworzyć taką fabułę, że zamiast drżeć pod kocem podczas czytania książki, będziemy uśmiechać się z realiów poprzedniego i ówczesnego ustroju? Trudne, prawda? Jednak możliwe, co udowodnił znany wszystkim Dariusz Dusza w „komediowym” horrorze pt. „Zombie Fest”.

Dariusz DuszaTytuł:

Zombie Fest

Autor:

Dariusz Dusza

Ocena:

 9/10





Kiedy otrzymałem książkę do recenzji, pojawiły się we mnie pewne obawy. Czy fabuła książki będzie ciekawa? Horrory bardzo lubię, komedię nieco mniej, ale połączenie tego i tego, opartym na ataku krwiożerczych zombie jakoś do mnie nie przemawiał.

Jednak jak głosi przysłowie: „Nie oceniaj książki po okładce”. I właśnie tak było w tym wypadku. Dariusz Dusza stworzył tak ironiczną, a zarazem straszną historię, że nie sposób było się oderwać. Akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Głównej, czyli 1985 r. w zacnej miejscowości Trupieszów (jakże pasuje nazwa) oraz we współczesnych czasach, w postaci wywiadów z różnymi świadkami wydarzeń w mieście.

Festiwal muzyki z kapelami gorszymi i lepszymi, zbiorowisko różnych subkultur na jednym miejscu. Większość pijanych, na odlocie różnych używek (m.in. klej czy kwas) oraz obecna rozwiązłość. W tym konglomeracie spotykamy głównych bohaterów – zespół Pokój 101 w osobach Janka, Fryderyka, Arsena i Mikrego. Bardzo szybko dołączają do nich Anka i Jolka.

Dariusz Dusza
Czas oczekiwania na koncert mija beztrosko. Taka cisza przed burzą, do której dochodzi pod czas ich występu. O jaką burzę chodzi? Nie atmosferyczną, tylko zombiokalną. Dochodzi do ataku zombie na wszystkich uczestników festiwalu. Żywe trupy gryzą, przeżuwają i konsumują swoje ofiary. Następie atakują dalej. Ponadto, ugryzieni szybko przemieniają się w potwory.

Skąd się wzięły? Przecież nie z kosmosu. Tajny wirus wymknął się spod kontroli władzy ludowej. Przyjaciele muszą uciekać. Co nie jest wcale łatwe, ponieważ zombiaki opanowują wszystko. Rozgramiają nawet wyszkolone w pałowaniu oddziały ZOMO.

Jedynym ratunkiem jest ucieczka z miasta. Tylko że wojsko otoczyło miasto z  rozkazem strzelania do wszystkich…. Czy chłopakom i dziewczynom uda się uciec? Może… może nie wszystkim, morze żywych trupów będzie ich ścigać.

Dariusz Dusza w „Zombie Fest” bardzo humorystycznie ukazał poprzedni ustrój, postępowanie ludzi, sytuację, gospodarczą oraz polityczną. Natomiast na oklaski zasługuje płaszczyzna współczesna. Każdy z udzielających wywiad jest reprezentantem obecnego problemu społecznego, od bezrobocia, po współpracę z SB księży. Ironia, humor, codzienność. Uśmiech nie schodził z twarzy. Gratulacje!

Dziękuje wydawnictwu Editioblack za egzemplarz i możliwość recenzji.

Moje poprzednie posty:

11 komentarzy:

  1. O zombie w takim wydaniu jeszcze nie czytałam, zainteygowales mnie tą książką 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, zupełnie nie moje klimaty, ale na pewno wielu osobom się spodoba

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, aż mi się cała twarz cieszy na samą myśl o takiej fabule. Kocham czarny humor i dziwne połączenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie się zapowiada. Skoro uśmiech nie schodzi z twarzy to musi się bardzo dobrze czytać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci za ciekawa recenzję. Tym razem jednak chyba książka nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Och nie, zombie to jednak nie moja bajka;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niby fajnie, a jednak za bardzo mi to działa na wyobraźnię, nie zasnelabym 😂

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi zachęcająco, ciekawe czy i mnie wciągnie.

    OdpowiedzUsuń