"Moim marzeniem jest, aby czytelnicy uznali moje książki za wartościowe czytadła i smakowali je tak, jak smakuje się ulubiony utwór muzyczny" – tak o swoim skrytym literackim marzeniu opowiada wybitny pisarz retro kryminału, Krzysztof Bochus, z którym udało się zamienić kilka zdań.
Krzysztof Bochus autor takich powieści jak: „Czarny manuskrypt”, „Martwy błękit”, „Szkarłatna Głębia”, „Miasto Duchów” czy „Lista Lucyfera” opowiedział mi o swoich początkach literackich, wyborze miejsca akcji oraz… o najnowszej powieści z Adamem Bergiem w roli głównej!
Przez wiele lat byłem zawodowym
dziennikarzem, wykładałem na wyższej uczelni, parałem się marketingiem.
Napisałem wiele tekstów i artykułów, ale wszystko to były formy krótsze i bardziej ulotne. Pomysł napisania rasowego kryminału w scenerii krzyżackich zamków chodził mi po głowie od lat, ale zawsze brakowało mi czasu na realizację tego zamierzenia. Właściwy moment nadszedł w 2016 roku. Wpadłem wtedy w poważne tarapaty zdrowotne. Żeby nie myśleć o czekającej mnie operacji, zacząłem pisać „Czarny manuskrypt”. Już pierwsze wydawnictwo, do którego trafił maszynopis – warszawska Muza – zgodziła się na wydanie powieści. Co więcej, zaproponowała podpisanie umowy na tom następny. I tak to się zaczęło…
Napisałem wiele tekstów i artykułów, ale wszystko to były formy krótsze i bardziej ulotne. Pomysł napisania rasowego kryminału w scenerii krzyżackich zamków chodził mi po głowie od lat, ale zawsze brakowało mi czasu na realizację tego zamierzenia. Właściwy moment nadszedł w 2016 roku. Wpadłem wtedy w poważne tarapaty zdrowotne. Żeby nie myśleć o czekającej mnie operacji, zacząłem pisać „Czarny manuskrypt”. Już pierwsze wydawnictwo, do którego trafił maszynopis – warszawska Muza – zgodziła się na wydanie powieści. Co więcej, zaproponowała podpisanie umowy na tom następny. I tak to się zaczęło…
Skąd
pomysł na taki kryminał? Dlaczego akurat kryminał mocno osadzony w realiach
historycznych.
Pisarze poszukują własnej ścieżki, chcą
zostawić odcisk palca odróżniający ich od innych. Ja wymyśliłem sobie powieści,
w których fikcja literacka spotykać się będzie z prawdą historyczną. A dlaczego
właśnie z historią? Może dlatego, że gdybym nie został pisarzem, pewnie
odnalazłbym się w roli badacza przeszłości. Lubię historię, uważam, że to matka
nauk. Tworzę dla osób w jakiejś mierze podobnych do mnie: szukających w
kryminałach nie tylko intrygi i akcji, ale także wartości dodanej, jaką są moje
ulubione wątki, dotyczące zagadek historii, dzieł sztuki, szyfrów i kodów
kulturowych, dziejów Wolnego Miasta Gdańska czy arcydzieł zaginionych w czasie
wojny.
Moim marzeniem jest, aby czytelnicy
uznali moje książki za wartościowe czytadła i „smakowali” je tak, jak smakuje
się ulubiony utwór muzyczny.
Dlaczego
akurat wybrał Pan Gdańsk do w serii o Radcy Abellu?
Lubię Gdańsk, mieszkałem w nim. Mam
wrażenie, że znam jego jasne, ale i ciemne strony. Poza tym Pomorze gdańskie ze
swoją złożoną wielowarstwową historią i wspaniałymi zabytkami to bardzo
wdzięczne tworzywo literackie. Proszę pamiętać, że oryginalna sceneria zawsze
była w literaturze jednym ze sposobów na wyróżnienie ich powieści. Marek
Krajewski opisał już Breslau, Grzegorz Kalinowski przedwojenną Warszawę, a
Ryszard Ćwirlej w czasach nam bliższych – Wielkopolske z czasów MO i realnego
socjalizmu. Mnie zamarzyło się napisanie mrocznej, esencjonalnej sagi
kryminalnej dziejącej się na moim rodzinnym Pomorzu. To tutaj odnalazłem
idealną scenerię dla moich powieści utrzymanych w duchu noir: krzyżackie
zamczyska i podziemne krypty, majestatyczne katedry i wille zamożnych mieszczan,
nabrzeża i zaułki portowych miast. Dlatego fabułę pierwszej powieści pt.
„Czarny manuskrypt” umieściłem w przedwojennym Marienwerder (Kwidzyn) oraz
Marienburgu (Malbork). „Martwy błękit” drugi dzieje się w Wolnym Mieście
Gdańsku, a „Szkarłatna głębia” na zamieszkałej przez menonitów Mierzei
Wiślanej. W ostatnim tomie tej serii pt. „Miasto duchów”, powracam do Gdańska
końca roku 1944, żyjącego w przeczuciu ostatecznej zagłady.
Która
z pozycji sprawiła Panu najbardziej satysfakcji, a która przysporzyła najwięcej
trudności?
To trudne pytanie, wszystkie dzieci moje
są… Poza tym nigdy nie jestem zadowolony do końca z tego, co stworzyłem. Ten
typ tak ma… To przypadłość, która pozostała mi z czasów, kiedy byłem
dziennikarzem i redaktorem naczelnym, ciągle poprawiającym cudze teksty. Myślę
jednak, że najwięcej satysfakcji sprawiły mi „Lista Lucyfera” oraz „Miasto
duchów”. Pierwsza z nich była próbą sił
w nowym dla mnie współczesnym gatunku,
wychodzącym poza obszar retro kryminału. Bardzo ciepłe przyjęcie tej powieści i
jej sukces sprzedażowy sprawiły mi wiele radości. Bardzo ucieszyło mnie też
dobre przyjęcie „Miasta duchów” przez rynek. Moim marzeniem było zakończenie
całej serii mocnym, wartościowym akordem
– a wbrew pozorom nie jest to łatwe. Książka miała udany debiut, ale nigdy nie
należy chwalić dnia przed zachodem słońca. Życie nauczyło mnie pokory. Im
więcej skromności na starcie, tym lepiej smakuje późniejsze powodzenie. A
najwięcej trudności przysporzył mi chyba „Czarny manuskrypt”. Pewnie dlatego, że
to była moja pierwsza pełnowymiarowa powieść.
Ile
czasu zajmuje Panu napisanie kolejne pozycji?
Jako pisarz przykładałam dużą wagę do
stylu opowieści oraz tzw. researchu. Nie
interesują mnie wyścigi na ilość książek
wydanych w ciągu roku. Moim celem i ambicją jest wypuszczanie książek , pod
którymi z czystym sumieniem mogę się podpisać i
z których będę dumny. Dlatego tworzę stosunkowo wolno. Czynie jednak
stale postępy na tym polu, co wynika zapewne z nabytej wprawy. Ostatnią książkę pisałem przez około pół
roku, pierwszą (z przerwami) przez trzy lata.
Ogłosił
Pan, że rozpoczyna pisanie kontynuacji losów Adama Berga. Uchyli Pan rąbka
tajemnicy co do fabuły?
To będzie oddzielna opowieść, jej fabuła
może być zaskoczeniem dla czytelników oczekujących prostej kontynuacji „Listy
Lucyfera”. „Boski znak”, bo taki tytuł nosi książka, utrzymana będzie w
konwencji thrillera z mocno rozbudowanym
wątkiem sensacyjnym. Tym razem Adam Berg prowadzi swoje dziennikarskie śledztwo
nie tylko w kraju, ale także w miejscach
tak egzotycznych i barwnych jak Karaiby i Sycylia. Nie zabraknie moich
ulubionych motywów: śmiertelnie niebezpiecznych sekretów, zaginionych dzieł
sztuki, kodów i szyfrów oraz wielkich namiętności.
Kiedy
premiera?
Jeśli wszystko pójdzie dobrze – to
wiosna przyszłego roku. Razem z moim wydawcą, Skarpą Warszawska,
zaplanowaliśmy, że „Boski znak” będzie miał swoją premierę podczas marcowych
targów książki w Gdańsku. To dla mnie szczęśliwe miejsce. I niech tak
pozostanie.
Książki
autorstwa Krzysztofa Bochusa (Kupisz w: Księgarnia)
„Czarny
manuskrypt”
„Martwy
błękit”
„Szkarłatna
Głębia”
„Miasto
Duchów”
„Lista
Lucyfera”
Wszystko co wychodzi z pod ręki Pana Krzysztofa Bochusa ma ten niezapomniany kryminalny smaczek literacki. przeczytałam wszystkie części kryminałów noir oraz współczesną ' listę Lucyfera" . Czekam na " Boski znak"
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa rozmowa, zachęca do sięgnięcia po książki tego autora.
OdpowiedzUsuńDziekuje bardzo
UsuńDo nadrobienia mam jeszcze "Miasto duchów", w luźnej formie, ale wciągnęłam się w serię. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :-)
UsuńBardzo lubię czytać wywiady :) Można w nich zawsze znaleźć dużą dawkę inspiracji :)
OdpowiedzUsuńLubię czytać takie rozmowy z autorem, utwierdza mnie to potem w przekonaniu dlaczego lubię danego autora
OdpowiedzUsuńJeszcze nic miałam okazji czytać nic tego autora, ale może to się zmieni ��
OdpowiedzUsuń